poniedziałek, 23 czerwca 2008
Zdarzyl sie okropny wypadek na Gold Coast...
...chyba wczoraj czy przedwczoraj podano w wiadomosciach australijskiej TV, ze spadlo dwoch mezczyzn myjacych szyby wiezowca, zdaje sie ze z poziomu 40-go pietra... Jest mi z ta wiescia okropnie, bo widzialam dwoch ludzi myjacych szyby jednego z drapaczy chmur w Pacific Fair, moze to ci sami ludzie?! Pamietam, ze balam sie patrzec jak oni to robia, co dopiero wyobrazic sobie jak oni sie czuja na tej wysokosci na cienkich linach. Zrobilam im zdjecia...
niedziela, 15 czerwca 2008
Gold Coast c.d.
...teraz glownie zdjecia z poziomu ziemi a nie lotu ptaka. Spacerowalam po Surfers Paradise i mialam rowniez prosty cel: kupic sobie tutaj ladny kostium kapielowy! No bo gdzie moga byc ladniejsze jak nie na Gold Coast? Trafilam z latwoscia do sklepu z kostiumami na glownej ulicy i... utkwilam w nim na cale dwie godziny! Przesympatyczna sprzedawczyni, ktora podawala mi kolejne egzemplarze i kolejne rozmiary powiedziala mi przy wyjsciu, ze wcale nie jestem rekordzistka, bywaly panie jeszcze bardziej niezdecydowane i dluzej wybierajace. Ale to juz byla chyba z jej strony czysta kurtuazja ;-) A najsmieszniesze jest, ze w koncu kupilam... identyczny z tym, jaki byl w oknie wystawowym w sklepie w Coolangacie, z ostatniej letniej kolekcji. Podziwialam go przy kazdej wizycie w kawiarence internetowej czy zakupach spozywczych, bo to byla ogromna witryna z fotografia modelki ubranej w ten kostium. Zapatrzylam sie czy co? Moze jednak spece od reklamy wiedza co robia, kiedy tak ogromne fotografie agresywnie wpajaja klientkom (bo panowie to chyba sa odporniejsi na to) co jest warte ich ciezko zarobionych dolarow? Pociesza mnie tylko mysl, ze zaplacilam o 50$ mniej niz ten na miejscu w Coolangacie, czyli zwrocily mi sie koszty biletow dwudniowych podrozy do Surfers Paradise, a nawet obu posilkow strawionych w pieknej scenerii ;-) Jeden zjadlam niemal na "dachu swiata"... A cappuccino tam na 77 pietrze smakowalo mi wyjatkowo... Co tam, zyje sie raz!
piątek, 13 czerwca 2008
Gold Coast c.d.
Na plazy mozna spotkac blue bottles wyrzucone przez ocean i lezace na piasku, lepiej ich nie dotykac bo bolesnie parza. Sporo roznego rodzaju muszli, ale nie ma tutaj bursztynu jak nad Baltykiem! Za to koloryt wody i nieba bajeczny... temperatura cudowna i czas tutaj plynie jakby wolniej... Tak jest w dzien, ludzie relaksuja sie na plazy, jedza w pobliskich barach, ogladaja stoiska z pamiatkami itp. Natomiast wieczorami Surfers Paradise lsni tysiacami swiatel, restauracje sa pelne, nad samym morzem nadal handlarze maja otwarte swe interesy wzdluz deptaka i kusza przechodniow.
Kolejne zdjecia z Gold Coast
To bardzo przyjemne miejsce, cieplutko, ocean kusi, plaze kilometrami zapraszaja do wypoczynku. Tylko mialam mieszane uczucia, kiedy patrzylam na wybudowana kamienna "dzungle" - na malej stosunkowo powierzchni ziemi postawiono wiele wysokosciowcow, zarowno hoteli jak i apartamentowcow, z ktorych rozciaga sie daleki, imponujacy widok! Otoz ludzie budujac tak wysokie wiezowce jakby postapili wbrew wlasnym potrzebom, bo przyjezdzaja tutaj dla slonca i plazowania glownie, a te wiezowce juz po 2-giej po poludniu daja ogromne cienie na plazach. Szlam kilka kilometrow tylko w kostiumie kapielowym brzegiem oceanu , swoje rzeczy mialam w plecaczku i... marzlam! Tak jest, jedynie miedzy cieniami lapalam troche slonca, a w cieniu bylo mi zimno w takim plazowym neglizu, no po prostu nieslychane! W Coolangacie mozna lezec na plazy do zachodu slonca - w Surfers Paradise sie nie da, chyba ze czlowiek sie ubierze. Bardzo dobrze to widac na zdjeciach zrobionych z najwyzszego budynku mieszkalnego w Australii zwanego Q1, z poziomu 77 pietra. Podobno jest to najwyzszy mieszkalny budynek swiata (a nie biurowiec) a 20-ty w ogolnym rankingu wysokosciowcow. A na 78 pietrze jest efektowna sala, w ktorej urzadza sie przyjecia, na przyklad weselne, z tym wspanialym widokiem za oknami, wlasciwie za szklanymi scianami...
Zapraszam do obejrzenia zdjec. Pokazuja piekne plaze, a z drugiej strony Q1 niezliczone domki i rezydencje nad wieloma kanalami i rzeka, niezwykly pejzaz... Troche taka wspolczesna Wenecja, gdzie do wlasnego domu mozna podplynac lodzia, ale tez dojechac autem.
(Zdjecia podziele na kilka razy, by nie utracic wszystkich w razie zawieszenia sie sieci, jak mi sie to ostatnio zdarzylo, a dzis przeciez 13-sty i piatek! ;-)
niedziela, 8 czerwca 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)