Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 8 czerwca 2008

Jeszcze o Coolangatta

...bo bardzo chcialabym opowiedziec o tym, jak fajnie w tej miejscowosci spedzaja czas starsi ludzie. Z powodu dobrego klimatu wielu emerytow tutaj kupilo sobie nieruchomosci lub przyjezdzaja na wypoczynek do hotelu lub wynajetego apartamentu. Spacery nad morzem, chodzenie do restauracji to przyjemny sposob spedzania czasu i oczywiscie to jest na porzadku dziennym. Ale poza tym wielu z nich znalazlo sobie nowe zajecie, wlasciwie hobby. Po raz pierwszy spotkalam sie z tym zjawiskiem w takiej skali. Slyszalam, ze w Niemczech tance towarzyskie dla starszych ludzi sa dosc popularne. Ale tu w Coolangacie widzialam wiele szkol tanca, najczesciej dzialaja one w wynajmowanych salach przy... kosciolach. Starsi ludzie znajduja rzeczywiscie przyjemnosc w regularnym uczeszczaniu na nauke tanca, kupuja specjalne buty na skorzanych podeszwach (wcale nie tanie!), stroje wieczorowe rowniez. 
Dziala tu ogromny klub, w ktorym wieczorami mozna pokrecic sie na parkiecie "klasycznym" ze tak powiem albo "rockendrolowym". Poza tym jest ogromna sala widowiskowa, sale do gry w bingo, wiele pokermaszyn oraz kilka restauracji po przystepnych cenach, kilka barow serwujacych alkohole. Wszystko to sluzy temu, by przyjemnie spedzic czas. Polski emeryt naprawde moze zazdroscic zycia tutejszemu! 
Zreszta do klubu maja wstep wszyscy i to za darmo. Jedynie w recepcji trzeba wypelnic w specjalnej ksiazce rejestracyjnej swe imie i nazwisko oraz adres. Nie wiem, czy to wzgledy bezpieczenstwa czy dla statystyki, w kazdym razie wszyscy chetnie sie wpisuja bo naprawde warto zajrzec do tego klubu. W dzien z tarasu mozna podziwiac zatoke i obserwowac lekcje surfingu, wieczorem potanczyc lub tylko obserwowac ludzi na parkiecie. Zauwazylam wiele osob na wozkach inwalidzkich, czasem znajomi ich wyciagaja na parkiet, ale najczesciej saczac drinka obserwuja z zainteresowaniem tanczacych i sluchaja muzyki na zywo., zreszta w niezlym wykonaniu.
Bylam kilkakrotnie w tym klubie (ktory jest juz slynny w calej Australii podobno!) i za kazdym razem spotykalam na parkiecie "rockendrolowym" pewnego starszego pana, na moje oko przekroczyl juz 80-tke. Otoz na "klasycznym" obecnosc starszych ludzi to normalka, ale na tym szybkim to jednak jego aktywnosc budzila podziw! Tanczyl zawsze sam, w rogu parkietu tuz przy scenie, ubrany na sportowo, T-shirt i dzinsy albo nawet szorty, szczuply, siwy i z wyrazna przyjemnoscia wyzywal sie we wspolczesnych wygibasach, ktorych ja bym nie potrafila powtorzyc czy nasladowac, naprawde! Zwykle tanczyl bez przerwy przez kilka utworow po czym zabieral tace ze swoja oprozniona filizanka kawy z mleczkiem i znikal szybko. Ktoregos razu pobieglam za nim by mu sie przyjrzec. Zaniosl tace to restauracji, gdzie spotkal znajomych siedzacych przy stoliku i chwile z nimi rozmawial. A ja stalam przed ogromnym menu, niby go studiujac, ale tak naprawde to zerkalam ponad ta plansza i podsluchiwalam rozmowe. Dziadek ten to naprawde kulturalny gosc, wyslawiajacy sie swobodnie, usmiechniety. Moglby byc emerytowanym lekarzem czy profesorem na moje oko, dlatego tak nie przystawal mi rodzaj tanca do jego wieku i wygladu... A on utrzymywal sie w ten sposob w swietnej formie fizycznej i psychicznej, wyraznie lubil tak wlasnie spedzac wolny czas. Brawo! Nasladowcy mile widziani...

Brak komentarzy: