...nie wiem czemu mam klopot z zamieszczeniem 2-minutowego filmu z kangurami... moze sprobuje w nowym poscie puscic go bez tekstu.
Tutaj stosuje sie pomyslowe liczniki ustalajace liczbe aut odwiedzajacych dany rejon, widzialam to juz w kilku miejscach w Australii. Akurat ten ze zdjecia zlicza liczbe aut wjezdzajacych na teren piknikowy, miejscowe wladze moga sie w ten sposob dowiedziec jakim powodzeniem cieszy sie konkretny odcinek drogi czy wjazd na teren (jak w tym przypadku); w poprzek drogi przerzuca sie kable a na poboczu jest metalowa skrzyneczka, w ktorej beda zawarte informacje. Jesli na przklad gdzies jest droga bita i taki licznik wskaze, ze jezdzi nia okreslona liczba samochodow uprawniajaca juz do zbudowania drogi asfaltowej to wladze wstawia te budowe do planu rozbudowy. I to naprawde swietnie dziala!
Zwrocilam uwage, ze place zabaw dla dzieci maja zwykle ciekawa zabudowe, zachecajaca maluchy do aktywnego wypoczynku. Tu na przyklad byla pajeczyna z lin po ktorych mogly sie wspinac, pompa, ktora mogly dostarczac wode miniaturowej rzeczce i w niej "szukac zlota", zjezdzalnia wielotorowa, wyciag, na ktorym pasazer doznaje wrazen przejazdu i gwaltownego zatrzymania, specjalny przyrzad do trenowania balansu ciala itp. Caly plac zabaw dla dzieci wysypany jest bezpiecznym i naturanym materialem, bo rozdrobniona kora drzew, kora przy ewentualnym upadku nie zrobi krzywdy. Choc w miescie zdarza mi sie spotkac place wylozone czarna, elastyczna nawierzchnia, ktora pewnie amortyzuje upadki ale w piekacym sloncu (o jakie w Australii nie jest trudno!) wydaje dziwny, meczacy zapach gumy. Byc moze to stare opony przetwarzaja na taka mase, ale to nie jest najlepszy pomysl. I dzieci to czuja bo rzadko oraz krotko sie bawia w takich miejscach. A tu szalaly na swiezym powietrzu do upadlego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz